Program darmowych leków zostanie rozszerzony – tak zdecydował rząd. Teraz projektem ustawy zajmuje się Sejm. Dzięki temu rozwiązaniu w portfelach seniorów w wieku 65 plus, a także rodziców ma zostać więcej pieniędzy. Nie wszystkie preparaty będą jednak bezpłatne. O tym już rząd głośno nie mówi.
O tym, że lista darmowych leków zostanie rozszerzona, resort zdrowia mówi od dwóch lat. Tyle czasu zajęły analizy, jaka grupa osób powinna być jeszcze objęta tym programem. Pierwszy o planowanych zmianach powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w maju, podczas programowej konwencji PiS. I znów musiały minąć dwa miesiące, by rząd przedstawił szczegóły ustawy. Wyjaśniamy, co ma się zmienić.
Obecnie programem objęte są tylko osoby, które ukończą 75 lat. Chodzi jednak o preparaty przepisane przez lekarza na receptę i będące na liście leków refundowanych. W tej chwili za darmo jest ok. 2 tys. preparatów.
– To są te grupy, w których jest największe obciążenie w związku z potrzebami lekowymi. To jest więc odpowiedź na konkretne zapotrzebowanie – twierdzi minister zdrowia Adam Niedzielski. Kiedy przepisy wejdą w życie dodatkowo 11 mln osób będzie mieć leki za darmo – wynika z oceny skutków regulacji dołączonych do rządowego projektu.
Które leki będą za darmo?
To zostanie ogłoszone w obwieszczeniu, po konsultacjach z ekspertami. Jak zapowiada resort zdrowia, to będą wszystkie leki refundowane. Co to realnie będzie oznaczać dla pacjentów? Kiedy program zostanie rozszerzony i lekarz wystawi dziecku lub osobie w wieku 65 plus receptę na lek refundowany znajdujący się w obwieszczeniu, za niego nie trzeba będzie w aptece płacić.
Za jakie leki trzeba będzie płacić?
Na pewno będą to leki już teraz możemy kupić bez recepty m.in. przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, witaminy czy suplementy diety. Mogą to też być leki, które lekarz owszem, przepisze na recepcie, ale nie będą objęte refundacją.
Kiedy?
I tu wielka niewiadoma. Rząd zapewnia, że na pewno od 2024 r. nowe grupy zostaną objęte programem bezpłatnych leków, możliwe jednak, że stanie się to wcześniej np. już od września br.
Darmowe leki dla seniorów
– Zobaczymy, jak będzie wyglądało tempo procesu legislacyjnego i co ewentualnie będzie można wdrożyć wcześniej – zapowiada minister zdrowia. Z oceny skutków regulacji dołączonych do rządowego projektu wynika, że tylko w tym roku dzięki rozszerzeniu programu darmowych leków w portfelach rodziców i seniorów może zostać 375 mln zł.
Miłość potrafi pokonać wszelkie przeszkody. Udowodnili to pani Dorota i pan Krzysztof, którzy w miniony weekend pobrali się w Narodowym Instytucie Onkologii w Gliwicach. Kobieta choruje na nowotwór i jest pacjentką placówki. Poważna choroba nie powstrzymała jej jednak przed celebrowaniem swojej wieloletniej miłości.
Niezwykłe ceremonia odbyła się w świetlicy Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Piersi w Gliwicach. To tam pani Dorota, pacjentka placówki, przypieczętowała wieloletni związek ze swoim partnerem, Krzysztofem.
Dorota i Krzysztof są razem od 21 lat, mają 7-letniego synka. Wiele razem przeszli, na swojej wspólnej drodze pokonali niejedną przeszkodę. W końcu uznali, że są już na tyle dojrzałą parą, by powiedzieć sobie sakramentalne "tak".
Choroba onkologiczna prowadzi często do podjęcia ważnych życiowych decyzji, do zmian, przewartościowań, do realizacji tego co było odkładane na później - piszą przedstawiciele gliwickiej lecznicy na Facebooku.
Pani Dorota choruje na nowotwór. Zanim została przyjęta do gliwickiego szpitala, była leczona w kilku ośrodkach onkologicznych. Niedługo kobieta będzie musiała zostać poddana poważnemu zabiegowi. Pacjentka instytutu pragnęła przypieczętować swoją miłość jeszcze przed położeniem się na stół operacyjny.
Wyjątkowego ślubu udzielił szpitalny kapelan o. Bogdan Nieć. W ceremonii, oprócz najbliższych zakochanej pary, uczestniczył także dr hab. n. med. Michał Jarząb - kierownik Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Piersi. Migawki z uroczystości można zobaczyć na poruszających fotografiach, zrobionych przez przyjaciółkę młodej pary.
Niech te wszystkie dobre emocje i gorące uczucia, jakie towarzyszyły Młodej Parze w dniu zaślubin będą trwałe i niezmiennie żywe. Pani Doroto, Panie Krzysztofie - przyjmijcie życzenia zdrowia, miłości, wzajemnego szacunku i wielu, wielu szczęśliwych lat wspólnej drogi. Zdjęcia mówią więcej niż tysiąc słów… - napisano w poście NIO w Gliwicach.
Czy choroba, która zabija koty, może przenieść się na człowieka? Wirusolog prof. Krzysztof Pyrć apeluje o zachowanie szczególnej ostrożności. W sprawie wirusa H5N1 reagują też służby. - Na razie nie ma komunikatów i zaleceń, ponieważ musimy mieć 100 proc. pewności - przekazuje Główny Inspektorat Sanitarny, ale uspokaja: "ludzie są bezpieczni".
Od połowy czerwca właściciele kotów, weterynarze, hodowcy i pracownicy schronisk udostępniają w mediach społecznościowych ostrzeżenia o tajemniczej chorobie kotów. W poniedziałek, 26 czerwca, Główny Inspektorat Weterynarii wydał komunikat w sprawie zakażeń u domowych zwierząt. "Do 26 czerwca do godz. 11:00 przebadano 11 próbek w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach, z czego dziewięć dało wynik dodatni w kierunku grypy H5N1" - poinformowano.
Mówimy o kilkudziesięciu kotach w skali kraju, a wszystko jest pod kontrolą inspekcji. My z naszej strony monitorujemy sytuację i sprawdzaliśmy w uproszczonych wywiadach epidemiologicznych, czy właściciele zarażonych kotów mają jakieś objawy. Do tej pory nie stwierdziliśmy niczego niepokojącego. Ludzie są bezpieczni - przekazuje rzecznik GIS, Szymon Cienki.
Jak dodaje, "w historii były bodajże tylko cztery przypadki, kiedy H5N1 przeniosło się ze zwierzaka na człowieka". Obecnie w PIW w Puławach trwają badania próbek, które zostały pobrane od kotów.
Najprawdopodobniej przenoszenia przypadków z kotów na ludzi nie będzie. Nie zidentyfikowano też zarażenia na ptakach. Na razie nie ma z naszej strony komunikatów i zaleceń, ponieważ musimy mieć 100 procent pewności po badaniach. Z deklaracji wynika, że wyniki będą do końca tygodnia - mówi nam rzecznik GIS.
Z kolei wirusolog prof. Krzysztof Pyrć, który jest posiadaczem kotów, zaleca, aby wprowadzić pewne środki ostrożności.
Transfer wirusa grypy H5N1 pomiędzy ssakami jest mało efektywny i może odbyć się na stosunkowo niewielkiej odległości. W efekcie mamy małą szansę, że się zakazimy, ale warto podjąć działania, żeby to ryzyko jeszcze bardziej zminimalizować. Mówimy tutaj o najprostszych rzeczach, takich jak mycie rąk po kontakcie ze zwierzęciem, czy niecałowanie po pyszczku - wymienia prof. Pyrć.
Jak dodaje wirusolog, duży przełom nastąpi, gdy inspekcja weterynaryjna ustali, w jaki sposób wirus się przenosi.
Nie wiemy, jaką ścieżką wirus dostał się do zwierząt. W przypadku kotów wychodzących możliwe jest, że do transmisji dochodzi bezpośrednio od ptaków. Doniesienia o występowaniu zakażeń również u zwierząt niewychodzących sugerują, że istnieje również inna ścieżka - pośrednia, taka jak kontakt z odchodami, piórami ptaków na balkonie albo z tymi, które przenosimy na butach. Nie można wykluczyć również, że wirus mógł znajdować się w karmie, a w tym przypadku obstawiałbym karmę świeżą, a nie puszkową czy suchą - mówi wirusolog.
Jak przekazuje Główny Lekarz Weterynarii, właściciele oraz hodowcy kotów powinni: utrzymywać koty w domu, a ewentualne wypuszczenie kota na balkon lub taras powinno zostać poprzedzone myciem podłoża, z użyciem standardowych środków czyszczących; zapobiegać kontaktom kotów z dzikimi zwierzętami (również z ptakami); zapobiegać kontaktom kotów z obuwiem używanym na zewnątrz; karmić koty pożywieniem pochodzącym z zaufanych źródeł; myć ręce po kontakcie ze zwierzętami; pamiętać o zachowaniu standardowych zasad higieny po powrocie z zewnątrz.
Czy choroba może przenieść się na inne zwierzęta domowe, na przykład psy? Wirusolog odpowiada, że "były przypadki, gdy zwierzęta były obok siebie i nie doszło do zakażenia".
Natomiast literatura mówi, że do takiego transferu u kotów potencjalnie może dojść. Ja bym to traktował w tym momencie jak każdą inną chorobę zakaźną i zachowywał podstawowe środki ostrożności. Warto przypomnieć, że w historii zdarzały się transmisje H5N1 pomiędzy ssakami - jesienią zeszłego roku odnotowano liczne zakażenia na farmie norek. Warunkiem jednak był bardzo bliski kontakt - wskazuje prof. Pyrć.
I podkreśla, że raporty dotyczące H5N1 u kotów pojawiały się już w 2006 roku.
- Na ten moment nie można jednoznacznie określić ryzyka transmisji wirusa od kota do człowieka. Jednak sama choroba spowodowana wirusem H5N1 jest zagrożeniem dla ludzi - podsumowuje wirusolog.
Chcesz wyjechać do sanatorium z ZUS? Kto kwalifikuje się do darmowego wyjazdu z ZUS?
Klienci Zakładu Ubezpieczeń Społecznych chętnie korzystają z rehabilitacji leczniczej w ramach prewencji rentowej ZUS, tym bardziej że ośrodki rehabilitacyjne, do których wysyła ZUS, są zlokalizowane na terenie całej Polski, w tym w wielu pięknych miejscowościach uzdrowiskowych. Trzeba jednak pamiętać, że o skierowaniu na rehabilitację leczniczą i jej formie decyduje lekarz orzecznik ZUS.
Z rehabilitacji leczniczej mogą skorzystać osoby, które podlegają chociaż jednemu z ubezpieczeń społecznych i są zagrożone utratą zdolności do pracy. Musi jednak istnieć szansa, że odzyskają ją po przebytej rehabilitacji.
O rehabilitację może ubiegać się także osoba na rencie socjalnej przyznanej na czas określony, o ile jest zatrudniona jako pracownik, a także osoba, która pobiera rentę okresową z powodu niezdolności do pracy.
Z rehabilitacji może również skorzystać emeryt, ale tylko wtedy, gdy jest jeszcze aktywny zawodowo i podlega z tego tytułu ubezpieczeniom społecznym. Rehabilitacja skierowana jest także do osób pobierających zasiłek chorobowy lub świadczenie rehabilitacyjne, ale tutaj rehabilitacja musi się odbyć w ramach pobieranego świadczenia.
Jakie schorzenia kwalifikują się do sanatorium w ZUS
Wyjazd do sanatorium z ZUS pozwala poprawić stan zdrowia chorych na schorzenia, które są najczęstszą przyczyną niezdolności do pracy. Do wniosku należy dołączyć dokumentację medyczną z przebiegu leczenia. Te schorzenia kwalifikują się do uzyskania świadczenia z ZUS: narządu ruchu, układu krążenia, układu oddechowego, narządu głosu, a także schorzenia psychosomatyczne, np. zaburzenia nerwicowe. Z sanatorium mogą skorzystać także osoby po leczeniu nowotworu piersi.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych od 1996 roku realizuje program rehabilitacji leczniczej w ramach prewencji rentowej. Co roku kilkadziesiąt tysięcy osób korzysta z bezpłatnej rehabilitacji w ramach tego programu. Rehabilitacja może mieć formę: ambulatoryjną (na miejscu) - 24 dni zabiegowe bez noclegu w ośrodku w miejscu zamieszkania albo stacjonarną (wyjazdową) - wyjazd do ośrodka rehabilitacyjnego wraz z zakwaterowaniem i noclegiem.
W przypadku tej drugiej kuracjusz może spędzić ponad trzy tygodnie w sanatorium. - Celem prowadzenia rehabilitacji leczniczej w ramach prewencji rentowej ZUS jest przywrócenie zdolności do pracy osobom, które w następstwie choroby są zagrożone długotrwałą niezdolnością do pracy i jednocześnie rokują odzyskanie tej zdolności po przeprowadzeniu rehabilitacji. O skierowaniu na rehabilitację leczniczą i jej formie decyduje lekarz orzecznik ZUS. Lekarz orzecznik ZUS może skierować nas na rehabilitację leczniczą na wniosek lekarza, u którego się leczymy lub podczas kontroli zwolnienia lekarskiego, na którym aktualnie przebywamy albo podczas badania, gdy staramy się o świadczenie rehabilitacyjne czy rentę z tytułu niezdolności do pracy.
W razie odmowy skierowania na rehabilitację leczniczą w ramach prewencji rentowej ZUS na wniosek lekarza leczącego możemy wnieść sprzeciw do komisji lekarskiej Zakładu w ciągu 14 dni od otrzymania orzeczenia,
Starania o wyjazd do sanatorium należy rozpocząć od wizyty u lekarza prowadzącego (lekarz pierwszego kontaktu albo specjalista), który wypełni wniosek o przeprowadzenie rehabilitacji leczniczej w ramach prewencji rentowej (formularz PR-4, który jest dostępny na stronie Zakładu, a także w każdej placówce ZUS). Następnie wniosek należy złożyć do ZUS-u lub przesłać go za pośrednictwem poczty.
A jeśli lekarz wystawi wniosek o rehabilitację w trakcie wystawiania zwolnienia elektronicznego (e-ZLA) na Platformie Usług Elektronicznych ZUS, to takiego wniosku nie trzeba zanosić osobiście do ZUS-u, ponieważ lekarz prześle go w formie elektronicznej bezpośrednio do ZUS. Do wniosku należy dołączyć dokumentację medyczną z przebiegu leczenia.
Kolejny krok to badanie u lekarza orzecznika ZUS, który oceni czy po rehabilitacji w ośrodku mamy szansę na odzyskanie zdolności do pracy. Jeśli tak, to lekarz wydaje orzeczenie o celowości przeprowadzenia rehabilitacji leczniczej.
Otrzymamy wówczas zawiadomienie o skierowaniu na rehabilitację leczniczą, które zawierać będzie termin rehabilitacji, adres ośrodka rehabilitacyjnego oraz najważniejsze informacje dotyczące organizacji turnusu rehabilitacyjnego w ośrodku.
Jeśli dokumentacja medyczna będzie wystarczająca do wydania orzeczenia o potrzebie wyjazdu, ZUS może skierować do sanatorium w tzw. trybie zaocznym. Wówczas badanie lekarza orzecznika nie będzie już potrzebne.
Najdłużej oczekuje się na miejsce w sanatorium, w którym rehabilitowane są narządy ruchu i głosu. Tu oczekiwać na wyjazd możemy nawet kilka miesięcy. Rehabilitacja w sanatorium ZUS trwa zazwyczaj 24 dni kalendarzowe, lecz ordynator ośrodka rehabilitacyjnego może ją skrócić lub wydłużyć w zależności od przebiegu rehabilitacji leczniczej.
ZUS nie posiada własnych ośrodków rehabilitacyjnych. Zawiera umowy z ośrodkami, które muszą spełnić określone wymagania prawne, kadrowe, lokalowe i medyczne. Ośrodki zlokalizowane są na terenie całej Polski, w tym w miejscowościach uzdrowiskowych.
Osoba skierowana do sanatorium z ZUS nie ponosi żadnych kosztów związanych z rehabilitacją, wyżywieniem czy zakwaterowaniem. Leczenie jest finansowane w całości przez ZUS, który również koszty dojazdu do sanatorium i z powrotem refunduje do wysokości ceny biletu najtańszego środka komunikacji publicznej.
Główny Urząd Statystyczny podsumował ambulatoryjną opiekę zdrowotną. W 2022 roku w Polsce działalność prowadziło 22,6 tys. przychodni oraz 3,5 tys. praktyk lekarskich i stomatologicznych świadczących usługi w ramach środków publicznych. Udzielono 330,8 mln porad.
W raporcie przedstawionym przez Główny Urząd Statystyczny wyliczono, iż w 2022 roku działalność prowadziło 26,1 tys. podmiotów ambulatoryjnej opieki zdrowotnej. W tym 22,6 tys. przychodni oraz 0,6 tys. praktyk lekarskich i 2,8 tys. praktyk stomatologicznych, realizujących świadczenia finansowane ze środków publicznych.
Najwięcej przychodni funkcjonowało na terenie województwa mazowieckiego (3 412), a najmniej działało w województwie opolskim (551). Najwięcej praktyk realizujących świadczenia zdrowotne finansowane ze środków publicznych znajdowało się w województwie wielkopolskim (418), a najmniej w małopolskim (123).
Na jeden podmiot ambulatoryjnej opieki zdrowotnej przypadało średnio 1 448 osób (o 33 mniej niż przed rokiem). Najwięcej ludności na jedną przychodnię i praktykę odnotowano w województwie pomorskim (1 710 osób), najmniej w podlaskim (1 210).
W przychodniach i w ramach praktyk w 2022 roku udzielono 330,8 mln porad. 297,6 mln lekarskich (wzrost o 4,1 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim) i 33,2 mln stomatologicznych (wzrost o 7,9 proc.). W podstawowej opiece zdrowotnej udzielono 176,1 mln porad (wzrost o 2,8 proc.), a w ramach specjalistycznej opieki lekarskiej - 121,5 mln (wzrost o 6,0 proc.). W POZ dzieciom i młodzieży w wieku do 18 lat udzielono 37,1 mln porad (wzrost o 15,3 proc.), natomiast osobom w wieku 65 lat i więcej - 60,6 mln (wzrost o 1,9 proc. ).
W opiece specjalistycznej odnotowano 15,7 mln porad lekarskich udzielonych dzieciom i młodzieży do 18 lat (wzrost o 12,7 proc.) oraz 36 mln porad świadczonych osobom w wieku 65 lat i więcej (wzrost o 7,4 proc.).
W 2022 r. w formie teleporad zrealizowano 23,5 mln porad lekarskich w podstawowej opiece zdrowotnej (spadek o 51,6 proc.) oraz 10,6 mln w opiece specjalistycznej (spadek o 27,2 proc.). W opiece stomatologicznej na odległość świadczonych było 43,3 tys. porad.
W specjalistycznej opiece lekarskiej największy udział miały porady świadczone w poradniach: chirurgicznych - 17,7 proc., ginekologiczno-położniczych - 10,7 proc., okulistycznych - 8,9 proc.
Przeciętna liczba porad ambulatoryjnych w przeliczeniu na jednego mieszkańca wyniosła 8,7. Najwyższą wartość tego wskaźnika odnotowano w województwie mazowieckim (9,7), a najniższą w województwie opolskim (7,3).
Ratowanie życia na pierwszej linii frontu to prawdziwe wyzwanie. Dużym ułatwieniem są terenowe auta wyposażone w odpowiedni medyczny sprzęt. Bachmut, Chersoń, Zaporoże – to rejony, w których ukraińskich żołnierzy wspierają samochody dostarczone przez lekarzy z UCK, którzy właśnie przygotowują już 10. tego typu karetkę wojskową.
Kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, dr Piotr Woźniak, dr Michał Krawczyk i dr Dominik Świętoń - lekarze z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego – oraz dr Przemysław Szcześniak, zaczęli zastanawiać się, jak można pomóc. Najpierw razem z innymi pracownikami szpitala wysyłali paczki z drobnym sprzętem medycznym, przydatnym w trakcie walk. Dr Świętoń, na co dzień pracujący w Zakładzie Radiologii, wpadł na pomysł, że właśnie samochody terenowe, radzące sobie w trudnych warunkach, są wyposażeniem kluczowym w ratowaniu życia na pierwszej linii frontu. Idea trafiła na podatny grunt, ponieważ off-road to hobby całej czwórki.
Jesteśmy lekarzami, zatem skupiamy się na medycznej pomocy Ukrainie. Środki na samochody pozyskujemy z różnych funduszy, część zbieramy, część finansujemy sami, prywatnie. Auta przerabiamy w taki sposób, aby mogły służyć ewakuacji rannych z rejonów walk, tam gdzie nie ma dróg, dlatego są to większe samochody terenowe – mówi dr Piotr Woźniak, specjalista medycyny ratunkowej z Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK. - Natomiast w środku takich pojazdów instalujemy podstawowy sprzęt medyczny do ewakuacji, żeby leczyć pacjentów we wstrząsie, w zagrożeniu życia, w pierwszych krytycznych minutach odniesienia ran w trakcie działań wojennych – dodaje dr Woźniak.
Samochody dostarczane są bezpośrednio na teren Ukrainy, w miejsca względnie bezpieczne. Niestety ze względu na trudne warunki pola walki dwa z przekazanych pojazdów zostały utracone. Pozostałe wciąż wspierają żołnierzy w różnych rejonach Ukrainy.- Nasze karetki są wykorzystywane pod Chersoniem, Bachmutem, na Zaporożu. Mamy sygnały, że rzeczywiście ratują życie, że działają, spisują się dobrze – opowiada dr Michał Krawczyk, specjalista chorób wewnętrznych z Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK.
– Właśnie przygotowujemy 10. auto. Mechanicznie jest już gotowe, będziemy teraz kompletować wyposażenie medyczne i w miarę możliwości jak najszybciej jechać, żeby służyło na zbliżającą się kontrofensywę.
Aktualnie przygotowywany do przekazania samochód został sprowadzony z Wielkiej Brytanii. Jego wartość to ok. 20 tys. Kolejne 15 tys. zł trzeba zainwestować w wyposażenie. - Jesteśmy w trakcie zbiórki, jeśli uda się zebrać jeszcze 15-20 tys. zł, kupimy następny. Warto się dorzucić, będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Zrobimy jeszcze dużo dobrego – zachęcają organizatorzy akcji. I dodają: - Dopóki bohaterscy obrońcy Ukrainy będą walczyć, my będziemy im pomagać!
Można skorzystać z dedykowanych programów komputerowych do rozliczenia podatku za 2024r (PIT 28, PIT 36, PIT 36L, PIT 37, PIT 38) dostępnych po kliknięciu poniższych przycisków.
Przekaż 1,5% podatku podopiecznym Fundacji Zbieramy Razem. Zgodnie z obowiązującymi przepisami w chwili składania do Urzędu Skarbowego rocznego zeznania podatkowego, wystarczy wskazać numer KRS0000 518 797
Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.